Tekst niniejszy, odnoszący się do wykorzystywania muzeum w bieżącej walce politycznej stronnictw i wpływowych postaci w aspekcie narodowej dominacji jest wersją wystąpienia na I seminarium muzealniczym w ramach projektu Muzeum w polskiej kulturze pamięci; stanowi on przyczynek oparty na moich wcześniejszych badaniach nad kolekcjonerstwem polskich dziewiętnastowiecznych emigrantów. Przed 1918 r. można wskazać sześć muzeów polskich mających w nazwie przymiotnik „narodowy”. Były to w kolejności chronologicznej: efemeryczne Muzeum Narodowe im. Wodzińskich w Dreźnie (1848-1850), Muzeum Narodowe Polskie w Rapperswilu (1869), Muzeum Narodowe w Krakowie (1879/1883), Muzeum Narodowe im. Króla Jana III we Lwowie (1908-1939), Muzeum Narodowe w Warszawie przekształcone z instytucji miejskiej w czasie pierwszej wojny światowej (1915), a trzeba dodać jeszcze Ukraińskie Muzeum Narodowe we Lwowie (1908/1913). Wykaz ten wzbogacić można by o niektóre placówki, w których nazwach przymiotnik „narodowy” nie pojawia się wprawdzie, ale zakres merytoryczny i kontekst historyczno-społeczny wyraźnie taki charakter sugerują; przykładem niech tu będzie Muzeum Lubomirskich działające od 1823 r. (w istocie od 1876) przy Zakładzie Narodowym im. Ossolińskich we Lwowie, albo niezrealizowane Muzeum Polskie im. Świdzińskich urządzane przez margrabiego Wielopolskiego w 1858 roku na prowincji pod Pińczowem, ale potem dołączone do zbiorów ordynacji Krasińskich w Warszawie, albo też „Galeria artystów i rzeczy polskich” w Muzeum im. Mielżyńskich Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk nazwana „całym muzeum narodowym” przez Wawrzyńca Benzelstjernę-Engeströma (1882).

Generalnie wszystkie one stanowiły odzwierciedlenie określonej postawy polityczno-światopoglądowej, ale w warunkach braku państwowości sama nazwa „narodowe” stawała się istotną manifestacją i była odbierana nieledwie jako namiastka nieistniejącego państwa[1]. Z tego względu muzeum było niejednokrotnie wykorzystywane jako narzędzie gry politycznej. Poniżej prezentuję dwa przypadki na zasadzie „étude de cas”, angażujące dwa ze wspomnianych muzeów: Muzeum Narodowe im. Wodzińskich w Dreźnie i Muzeum Narodowe Polskie w Rapperswilu oraz kolekcję Czartoryskich – prywatną, ale stale w zasadzie dostępną publicznie i mającą niekwestionowane prawo do określenia „muzeum narodowe”. Wskaże to jeden z kierunków interpretacji  muzeum epoki porozbiorowej, będącego czasem odzwierciedleniem sporów o władzę (duchową i symboliczną), o prawo do wyłącznej reprezentacji i prezentacji narodu (reprezentacji na zewnątrz oraz reprezentacji w sensie przewodzenia, a prezentacji w sensie uprawnionej wizji narodu i jego dziejów, a przez to kształtowania zbiorowej pamięci).

Sprawa Muzeum Narodowego im. Wodzińskich w Dreźnie

Muzeum to nie było planowane od początku. U jego genezy leżał zapis w testamencie senatora-wojewody Królestwa Polskiego Macieja Wodzińskiego, zmarłego w Dreźnie latem 1848 roku. Zapisał on na potrzeby emigracji polskiej we Francji pokaźną sumę oraz niemały księgozbiór wraz z kolekcją grafiki i numizmatów dla Towarzystwa Literackiego w Paryżu. Ponieważ śmierć darczyńcy zbiegła się z burzliwymi miesiącami Wiosny Ludów i przemian ustrojowych we Francji, zbiory te pozostały jeszcze dwa lata w Dreźnie, jako „Muzeum im. Wodzińskich”, następnie wcielone do Biblioteki Polskiej, rozproszyły się w jej księgozbiorze, w części graficznej zaś w XX wieku zostały przewiezione do Krakowa do biblioteki Polskiej Akademii Umiejętności. Jak jednak można domyślać się z zachowanej korespondencji, sprawa ta powiązana była z polityczną rywalizacją polskich środowisk emigracyjnych, której elementem była dominacja w aspekcie kultury narodowej.

Antoni Oleszczyński, Portret Macieja Wodzińskiego (https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/b/b5/Maciej_Wodzi%C5%84ski.PNG)

Wodziński (1782-1848) był oficerem wojsk Księstwa Warszawskiego, następnie za Królestwa Kongresowego posłem na sejm i senatorem z tytułem kasztelana, a od 1830 roku wojewody; posiadał wiele odznaczeń (m.in. Krzyż Virtuti Militari, order Legii Honorowej, św. Stanisława i Orła Białego, a także komandorię orderu Grzegorza Wielkiego); był masonem, kawalerem maltańskim, bibliofilem i miłośnikiem grafiki. Po upadku powstania listopadowego dobrowolnie wybrał emigrację (nie brał udziału w głosowaniu nad detronizacją Mikołaja I, nie był więc narażony na rosyjski wyrok śmierci). Wraz z żoną Konstancją z Łuszczewskich zamieszkał w Dreźnie (pierwszym ośrodku emigracji polskiej po powstaniu). Zmarł bezdzietnie (był stryjem niedoszłej żony Chopina, amatorskiej malarki i pianistki Marii Wodzińskiej, następnie Skarbkowej i potem Orpiszewskiej). Jego zbiory budowane jeszcze w kraju (w majątku rodzinnym w Gołębiowie na Kujawach), w zasadniczym zrębie powstały w Saksonii. Wodziński brał udział w handlu antykwarycznym, głównie w drezdeńskich i lipskich aukcjach głośnych kolekcji oraz zapewne w czasie licznych podróży po Europie. Obejmowały one przede wszystkim bibliotekę na 4 tys. tomów („Polską” i „Obcą”), ok. tysiąc obiektów liczący zbiór numizmatyczny i kolekcję grafiki bogatą w 40 tys. obiektów (10 tys. plansz luźnych i ok. 30 tys. oprawionych w tzw. albumy sztuczne i w wydawnictwach). Na zbiór grafiki w przeważającej części składała się twórczość rytowników francuskich, angielskich, niemieckich XVIII i XIX wieku, jednakże szczególne znaczenie cenne były prace wcześniejsze, m.in. miedzioryty i drzeworyty Albrechta Dürera, miedzioryty Marcina Schongauera i z kręgu A. Mantegni oraz L. Cranacha, H. Baldunga, V. Solisa, L. van Leyden, H. Golzuisa, J. Saedredama, A. van Ostade, Rembrandta, M. Raimondiego, S, Della Belli, J. Callota, R. Nanteuila, W. Hollara. Ich uzupełnieniem była grupa prac artystów zaliczanych do „szkoły polskiej” (J. Falcka, W. Hondiusa, F. Piwarskiego, A. Oleszczyńskiego) i rycin o tematyce polskiej (np. R. van Hoghe) oraz pojedyncze akwarele i rysunki i fachowa biblioteczka.

Zbiory zapisane Towarzystwu Literackiemu w 1840 roku (co uzupełniono w 1846), miały być włączone do Biblioteki Polskiej utworzonej dla scalenia w niej księgozbiorów emigracyjnych stowarzyszeń naukowych i kulturalnych. Przeszkodziła w tym niepewna sytuacja i zaburzenia polityczne we Francji latem 1848 roku po obaleniu monarchii Ludwika Filipa i proklamowaniu republiki (w czerwcu doszło do rozruchów i krwawych walk w robotniczych dzielnicach Paryża). Decyzją prezesa Towarzystwa Literackiego księcia Adama Czartoryskiego, zatwierdzoną potem przez zarząd, zbiory Wodzińskiego pozostały więc tymczasowo w Dreźnie. Wyznaczono komitet złożonych z wdowy Wodzińskiej i trzech przebywających w Saksonii konserwatorów w osobach Konstantego Czartoryskiego bratanka księcia Adama, zaprzyjaźnionego z Wodzińskimi Karola Hoffmana i pułkownika Adama Bojanowicza. Korespondencja między nimi a zarządem Towarzystwa i księciem Adamem pozwala na zrekonstruowania historii tej interesującej placówki. Komitet miał przejąć kolekcję i zabezpieczyć ją zanim zostanie przewieziona do Paryża. Sporządzono prowizoryczny inwentarz zbiorów i umieszczono je w wynajętym mieszkaniu przy Sheffelgasse 4, liczące 4 pokoje z alkową i kuchenką. Tam znajdowało się 16 przeszklonych szaf i długa, przeszklona komoda na środku jednego z pokojów (księgozbiór umieszczony był w 13 szafach, grafika w 2, numizmaty w 1). W korespondencji natomiast od początku posługiwano się nazwą „Muzeum Narodowe imienia Wodzińskich” i kilkakrotnie udostępniono je do zwiedzania.

Grób Macieja Wodzińskiego na Starym Cmentarzu Katolickim w Dreźnie (https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/2/27/DD-AKF-Grabmal-Wodzinski.jpg).

Jednakże wiosną 1849 roku to właśnie w Dreźnie rozegrał się jeden z ostatnich aktów Wiosny Ludów. Przyjęta w marcu tzw. konstytucja frankfurcka przewidująca utworzenie federacji autonomicznych krajów niemieckich pod panowaniem wspólnego cesarza ze wspólnym rządem i dwuizbowym parlamentem została odrzucona przez króla pruskiego oraz innych władców. Skutkiem tego były zbrojne powstania w Westfalii, Nadrenii, Palatynacie, Badenii, Bawarii i Saksonii. W Dreźnie wybuchły walki zakończone w maju interwencją wojsk pruskich. Chociaż Muzeum Wodzińskich pozostało nienaruszone, to jednak paryskie Towarzystwo Literackie zażądało przeniesienia go na skład w inne, tańsze i znacznie skromniejsze miejsce, co wykluczało jakąkolwiek formę jego udostępniania. Spotkało się to z krytycznymi opiniami konserwatorów, ale dość szybko potem zapadła decyzja o sprowadzeniu całości do Paryża. Nastąpiło to w marcu 1850 roku. Bibliotekę i kolekcję grafiki włączono do zbiorów Biblioteki Polskiej, ale wbrew początkowym deklaracjom nie utworzono „Gabinetu rycin Wodzińskiego” (imieniem wojewody jego nazwano salę posiedzeń w zakupionym w latach 1850 obecnym budynku, utrwalono je także na komemoratywnej tablicy na dziedzińcu). Kolekcja Wodzińskiego stała się podstawą zbioru graficznego Biblioteki, co w następnych latach wzbogaciły inne darowizny (m.in. hr. de Montalembert). W 1903 roku w związku z aranżacją wnętrz dla przyjęcia Muzeum Mickiewicza znacznie rozbudowany zbiór  ten umieszczono chwilowo za prowizoryczną ścianką i zapomniano o nim na dwadzieścia lat z górą.  W 1927 roku znalazł się on w Krakowie w bibliotece PAU (część polska w celach poglądowo-propagandowych pozostała w Paryżu), w 1931 natomiast pokazano go na wystawie w kamienicy Baryczków w Warszawie.

Prawdopodobnie naczelną przyczyną likwidacji tego pierwszego polskiego muzeum narodowego (chociażby była to tylko sama nazwa) była niechęć działaczy emigracyjnych skupionych wokół Adama Czartoryskiego wobec jego autonomii, niezależności od pozostającego pod ich wpływem Towarzystwa Literackiego, zbyt dużej z uwagi na oddalenie. W ich przekonaniu mogło to zagrażać ich swoistemu monopolowi na kulturę narodową, kultywowaniu jej przez nich i pod ich kontrolą. Książę Adam, chociaż mimo woli został prezesem powstańczego Rządu Narodowego w Warszawie, to przyjął na siebie całą związaną z tym odpowiedzialność i wynikający z niej przywilej przewodzenia. Nie wygasło to po opuszczeniu kraju, spotkało się jednak z kontestacją niemałej części emigracji, przede wszystkim skupionej w założonym w 1832 r. Towarzystwie Demokratycznym Polskim. Dążeniem obozu Czartoryskich było zapewnienie dominacji także na płaszczyźnie kultury, nauki i działalności charytatywnej. Było to możliwe do osiągnięcia dzięki ich pozycji społecznej, wpływom we francuskich kręgach politycznych i w całej Europie, a także niemałemu majątkowi uratowanemu po ciężkim kryzysie popowstaniowym w latach 40., kiedy zakupiony pałac na Wyspie Św. Ludwika dał nazwę centrum emigracyjnego środowiska politycznego – Hotel Lambert. Wspierane przez księcia Towarzystwo Literackie, którego był on prezesem oraz związana z nim Biblioteka Polska stanowiły tu istotny czynnik jako naczelne placówki polskiej kultury poza krajem.

Hotel Lambert na Wyspie św. Ludwika w Paryżu, fot. za Les Vieux Hôtels de Paris. Hôtel Lambert, rue St.-Louis-en-Île, no 2, Paris 1913.

Z korespondencji, jaką prowadziła wdowa Wodzińska z zarządem Towarzystwa i Radą Biblioteczną wynika, że dość szybko powstała koncepcja zachowania w Dreźnie biblioteki Wodzińskiego i jego kolekcji graficznej oraz numizmatycznej. Już w pierwszym liście do księcia prezesa z sierpnia 1848 r. deklarowała, że na własny koszt obejmie pieczę nad zbiorami, tworząc z nich swego rodzaju drezdeńską „filię głównego zbioru Narodowego Paryskiego”[2]. Czartoryski oraz zarząd TL z powodu niepokojów w Paryżu tymczasowo na jej propozycję przystali. Nie oznaczało to jednak na przyszłość rezygnacji z przejęcia całości placówki nazwanej już Muzeum Narodowe im. Wodzińskich, toteż odpowiedzią na kolejne listy wyrażające intencję zatrzymania kolekcji w Dreźnie była wpierw decyzja jej zamknięcia i przeniesienia na skład do mniejszego mieszkania (co jeden z konserwatorów, Karol Hoffman skrytykował, jako pozbawione sensu z powodów kosztów takiej przeprowadzki), a potem dość pospiesznego transportu do Francji. Wodzińska starała się jeszcze to wstrzymać, przyrzekając zapewnienie zbiorom właściwego utrzymania i argumentując, że pozostawione w Saksonii będą bardziej przydatne dla polskiej uczącej się młodzieży. Niewiele jednak zdołała wskórać – księgozbiór, ryciny i monety w 1850 r. zgodnie z wolą zmarłego znalazły się w Paryżu.

Galeria Herkulesa w Hotelu Lambert

Można się zastanawiać jakie motywacje skłaniały Konstancję Wodzińską do zachowania kolekcji po mężu, miłośnictwo grafiki, czy względy finansowe (Drezno było ważnym ośrodkiem handlu antykwarycznego). A może kryła się za tym próba stworzenie konkurencyjnego wobec Hotelu Lambert ośrodka kultury polskiej w Europie? Stosunkowo bliska ziem polskich stolica saska, gdzie nie tak dawno zasiadał książę Warszawski (król Saksonii Fryderyk August I Wettyn) stała się po powstaniu listopadowym dla uchodźców z kraju ważnym ośrodkiem, zanim jeszcze centralną pod tym względem rolę przejął Paryż. Także i później Polacy często tu gościli. Muzeum im. Wodzińskich mogłoby więc odegrać tu dość istotną rolę. Byłoby to nie tyle muzeum z rozbudowaną ekspozycją, ile swoiste miejsce studiów, urządzone dla dostarczenia przybyszom z kraju (ale także i emigrantom) możliwości prowadzenia swobodnych badań, a również zdobycia wiedzy elementarnej. Biblioteka mogła tu udzielić wiedzy ogólnej, monety, w tym antyczne wiedzy antykwarycznej, ryciny zaś i biblioteka artystyczna wiedzy na temat sztuki, dziejów narodu oraz umożliwić nabycie dobrego smaku. Wydaje się, że w Paryżu obawiano się takiej konkurencji, tym bardziej że wdowa i drezdeński komitet w swoich raportach posłużyli się nazwą „Muzeum Narodowe im. Wodzińskich”. Chociaż tylko dwukrotnie zastosowana, kwalifikacja ta musiała szczególnie uwierać paryski zarząd, a chyba i księcia (w listach kierowanych do Drezna unikano jej demonstracyjnie i pisano o „Muzeum im. Wodzińskich”). Być może w tym właśnie należy szukać naczelnych (ale nie ujawnianych) przyczyn decyzji o pospiesznej likwidacji drezdeńskiej placówki.

Sprawa między kolekcją Czartoryskich a Muzeum w Rapperswilu

W tym przypadku punktem wyjścia był konflikt między księciem Adamem Czartoryskim (potem w ogóle środowiskiem Czartoryskich) a hrabią Włodzimierzem Broel-Platerem; jego tło stanowiły natomiast polityczne spory emigracyjne, z których potem wykształciły się nowoczesne stanowiska polityczne (mające kontynuację w okresie międzywojennym, a nawet w jakiejś mierze obecnie). Z jednej strony było to konserwatywno-republikańskie (wówczas centrowe) nastawienie środowiska Hotelu Lambert i z drugiej endeckie Rapperswilu.

            Hotel Lambert na Wyspie św. Ludwika w Paryżu – jak pisze znawca problematyki emigracyjnej Sławomir Kalembka – był bogatą rezydencją rodową z niewielkim dworem, siedzibą stronnictwa politycznego i jego szefa, swego rodzaju kancelarią wychodźczego rządu polskiego, ambasadą nieistniejącego państwa, salonem politycznym, ośrodkiem prac wychowawczych i oświatowych, miejscem spotkań polskich i europejskich artystów oraz w pewnych okolicznościach muzeum narodu na emigracji. W latach 50. i 60., aż do połowy lat 70. XIX wieku tu właśnie skupiała się działalność kolekcjonerska rodziny. Miało to bardzo istotną pod tym względem tradycję, tradycję miejsca narodowej pamięci (w sensie idei Pierre’a Nora) w Puławach, w którym słusznie dopatrujemy się dziś kolebki polskiego muzealnictwa. Kolekcja puławska, zawierająca obiekty o największej dla Polaków doniosłości, odnoszące się do dawnych władców, instytucji, najświetniejszych chwil w dziejach narodu i największych jego osobistości na wojnie, w polityce i kulturze, w całości prawie znalazła się w Paryżu[3]. Wraz z kolekcją tworzoną już na emigracji były one publicznie udostępniane, wpierw podczas balów i went charytatywnych, potem regularnie za biletami (w czwartki) i na wystawach organizowanych w mieście, jak np. „Musée rétrospectif” wystawa Union des beaux-arts appliqués à l’Industrie (1865). Po roku 1876 część ich książę Władysław Czartoryski przeniósł do Krakowa (ob. Muzeum XX. Czartoryskich), a potem inną jego siostra hr. Iza Janowa Działyńska do Gołuchowa w Wielkopolsce, gdzie powstała jedna z ciekawszych być może placówek muzealnych ówczesnej Europy.

Zamek w Rapperswilu w Szwajcarii (kartka pocztowa).

Książę Adam wśród swoich zatrudnień politycznych nie miał czasu na kolekcjonerstwo (całkiem zastępowały go w tym dzieci: wcześnie zmarły Witold, Władysław i Iza Działyńska). Rozumiał jednak dobrze znaczenie puławskich „penatów” dla działalności publicznej. Z jednej strony stały się one kolekcjonerskim przedłużeniem dyplomacji Hotelu Lambert, jego swego rodzaju polityką „zagraniczną” realizowaną podczas balów wydawanych dla paryskiej elity, a głównie poprzez udział we wspominanych powyżej wystawach. Były to wymowne manifestacje polskości, jedyne możliwe we Francji po upadku powstania styczniowego; do najważniejszych, obok specjalnej Sali Polskiej na wystawie „Musée rétrospectif” z 1865 roku należał udział w wystawach powszechnych roku 1867 i 1878 (wyeksponowano wówczas kilka tysięcy obiektów należących do licznych polskich kolekcji z emigracji i kraju, m.in. poza zbiorami Czartoryskich znalazło się tu prawie całe swoiste muzeum z Kórnika Działyńskich). Z drugiej strony – był to bardzo skuteczny element polityki „wewnętrznej” (przede wszystkim w ramach emigracji). Kolekcja prezentowana rodakom podczas świąt religijnych (wigilia, święcone) i uroczystości narodowych składała się na specyficzną ikonosferę stanowiącą odzwierciedlenie konserwatywnej ideologii Hotelu Lambert. Podstawą jej było przetrwanie narodu i odzyskanie niepodległości, ku czemu jako konieczny warunek widziano kult przeszłości i narodowej tradycji, „pilne i świątobliwe zachowanie języka i pamiątek polskich”. Kryła się za tym także wizja przyszłego ustroju politycznego, naznaczona konserwatywną utopią szlachty jako „warstwy historycznej”, w naturalny jakoby sposób predestynowanej do przekazywania świadomości narodowej, ponieważ to jej historia tworzyła historię narodu.

Tradycja puławska spowodowała, że Polacy postrzegali Hotel Lambert jako najwłaściwsze miejsce dla „narodowych skarbów”, stanowiące dla nich rękojmię bezpieczeństwa, ale też nadające im specjalne, narodowe znaczenie. Z tego względu, w przeciwieństwie do posunięć politycznych, rola Czartoryskich i ich emigracyjnego środowiska jako depozytariuszy i strażników kulturalnego i dziejowego dziedzictwa narodu długo pozostała niekwestionowana. Swoistą próbą konkurencji były być może omówione powyżej próby stworzenia ośrodka kulturalno-naukowego w Dreźnie przez Konstancję Wodzińską, być może też myślał o tym hr. Ksawery Branicki, gromadząc w zamku w Montrésor cenne polonika związane głównie z Janem III Sobieskim. Jednakże kluczowe znaczenie miał tu inny fakt. W 1870 roku hr. Władysław Broel-Plater, poseł na sejm w czasach powstania listopadowego, publicysta, działacz emigracyjny i zbieracz pamiątek narodowych założył w Rapperswilu pod Zurichem w Szwajcarii Muzeum Narodowe Polskie.

Muzeum to zostało założone przez Platera jako „świątynia narodowych penatów”, miejsce, gdzie przechowywane są najdonioślejsze nośniki pamięci (polskiej, narodowej). Budowane przede wszystkim z darów Polaków z emigracji i kraju (m.in. kolekcji samego fundatora, Leonarda Chodźki, Krystyna Ostrowskiego), miało prezentować „obraz narodu pod względem naukowym, literackim i artystycznym”, a jednocześnie być „świadectwem wymownym i stałym żywotności narodu polskiego”, a zarazem „schroniskiem dla jego pamiątek historycznych”, swego rodzaju „arką”, gdzie bezpiecznie przetrwałyby one „potop” rozbiorów. Jednocześnie miało być istotną placówką narodowej propagandy, a także odegrać poważną rolę wobec skłóconej emigracji, jako że dzięki wspólnej pracy w sferze wspólnej wszystkim Polakom przeszłości mogłoby ono doprowadzić do zjednoczenia ich w działalności narodowej. Te założenia jednak nie doczekały się realizacji w żadnym w zasadzie względzie. Rapperswil stał się osią poważnego konfliktu pomiędzy polskimi, krajowymi i emigracyjnymi środowiskami kulturalnymi i naukowymi, a koncepcja zborów i ich ekspozycji doprowadziła do karykaturalnych wynaturzeń po śmierci Platera, za rządów kustosza Włodzimierza Różyckiego de Rosenwerth; największą tragedią zaś było sprowadzenie zbiorów do kraju po odzyskaniu niepodległości – w dużym stopniu uległy obe zniszczeniu w czasie II wojny światowej.

Zamek w Rapperswilu w Szwajcarii (kartka pocztowa)

W założeniach Muzeum w Rapperswilu (pomijając kwestię ich niefortunnej realizacji) można dostrzec próbę konkurencji wobec publicznych funkcji zbiorów Hotelu Lambert. Jakby to Władysław Broel-Plater podejmował realizację naczelnej idei polskiego muzealnictwa epoki porozbiorowej, sformułowanej przez Izabelę z Flemingów Czartoryską w Puławach, w przesłaniu znad progu Świątyni Sybilli: „przeszłość przyszłości”. To w Szwajcarii miał znaleźć się „przybytek bogów domowych”, którego istnienie miało na celu zapewnienie ciągłości narodowej tradycji przez jej kultywowanie i ochronę świadectw („znieważonych i grabionych na ziemi ojczystej, lub bez dostatecznej rękojmi bezpieczeństwa na przyszłość”), a również studia nad jej podstawą, czyli historią i kulturą. W ten sposób przejmowałby niejako miejsce, jakie do tej pory uważano za przynależne rodzinie Czartoryskich.

Plater był wpierw blisko związany z tym środowiskiem, potem zdystansowany, a wreszcie dość poważnie z nim skonfliktowany. Chociaż mocno akcentował wyciszenie wewnętrznych sporów między emigracyjnymi stronnictwami, w istocie jego propozycja była elementem politycznej polemiki w celu narzucenia własnej wizji, co dziś daje się odczytać jako zwiastun głębokich podziałów, jakie może wywołać określona postawa wobec przeszłości. Toteż pod powierzchnią rapperswilskich inicjatyw kulturalnych kryła się kontestacja dominującej roli Hotelu Lambert, która dobiegała właśnie kresu wobec nowej konfiguracji sił politycznych w Europie wytworzonej przez wojnę francusko-pruską, pruskiej, kiedy kulturalna rola Paryża uległa katastrofalnemu spadkowi, a rola tego miasta jako centrum polskiej kultury na wychodźstwie znacznie zmalała. Wkrótce książę Władysław rozpoczął zabiegi związane z przeniesieniem jego partii zbiorów rodowych do Krakowa (we Francji zostało to, co stanowiło prywatną własność jego siostry), a Rapperswil stał się jedyną ostoją polskiego zbieractwa w Europie. Po kilku latach fundator tej placówki mocno krytykował przeniesienie kolekcji Czartoryskich do kraju, gdyż nawet swobodom autonomii galicyjskiej daleko było do niepodległego państwa, a ono jedynie mogło jego zdaniem stanowić zabezpieczenie narodowego dziedzictwa.

O politycznej wręcz roli Muzeum w Rapperswilu w kontekście tych przemian pisał prekursor narodowej demokracji Zygmunt Miłkowski (Teodor Tomasz Jeż): „Miało ono nie tylko być wszechstronnem wobec świata ucywilizowanego przedstawicielem Polski, ale oraz i jej sprawami, pod naczelnym Władysława Platera dowództwem, kierować” (1904). Rywalizacja w Hotelem Lambert wyraźnie ujawniła się podczas Wystawy Powszechnej 1878, która dała okazję do największej manifestacji polskości w dziewiętnastowiecznej Francji dzięki uczestnictwu emigracyjnych i krajowych instytucji oraz osób prywatnych. Obie kolekcje zaprezentowano w niezależnych od siebie działach: Hotel Lambert w nieoficjalnej „sali polskiej” na „Historycznej wystawie sztuki dawnej”, Raperswil na „Wystawie nauk antropologicznych”. Obie ekspozycje miały bardzo podobny charakter, prezentując niemalże tę samą wizję dziejów narodu (w przyszłości wizje te miały zupełnie się od siebie oderwać).

Bibliografia:

  • M. Janik, Pamiątki narodowe w ekspozycji Muzeum Narodowego w Rapperswilu, Prace Naukowe Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie, 11, 2010.
  • D. Małyszek, Raperswilskie inicjatywy niepodległościowe, Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska. Historia, 64, 2009.P. Nora, Między pamięcią i historią: lieux de memoire, tłum. P. Mościcki, Tytuł roboczy: Archiwum, 2009,  2, s. 4‒12.
  • W. Plater, Pomnik i Muzeum w Rapperswyll, w: Album Muzeum Narodowego w Rapperswyll. Na stoletnią rocznicę  1772 r. wydane, s. XI‒XII, Poznań 1872.
  • Polenmuzeum/Muzeum Polskie, https://polenmuseum.ch/pl/ (dostęp: 12 VII 2016).
  • T.F. de Rosset, Legat Macieja Wodzińskiego dla Biblioteki Polskiej w Paryżu, Akta Towarzystwa Historyczno-Literackiego, t. II, Paryż 1993, s. 1-46.
  • T.F. de Rosset, Polskie kolekcje i zbiory artystyczne we Francji w latach 1795-1918: między „skarbnicą narodową” a galerią sztuki, Toruń 2005
  • [J. Rosz,] Szkic dziejów Muzeum Narodowego w Rapperswylu przez …, Lwów 1898

[1] W oczach wielu polskich patriotów zaplątanych w dziewiętnastowieczne życie kulturalne (muzea, wystawy artystyczne i historyczne) przesłanie narodowe przesłaniało nieraz wszelkie inne jego aspekty. Znamienny jest cytowany już kiedyś przeze mnie przypadek reakcji niejakiego W. Łebińskiego na wystawę zbiorów z Kórnika zaprezentowanych w Paryżu na wystawie Polskiego Towarzystwa Historyczno-Literackiego w ramach Wystawy Powszechnej 1878 roku (Rosset, Polskie kolekcje i zbiory artystyczne we Francji, 2005). Jak wynika z listu do Zygmunta Celichowskiego bibliotekarza Działyńskich, nie tyle eksponowane obiekty przyciągnęły jego uwagę, ile odnoszące do polskości napisy: „Kórnicka wystawa w Trocadéro podziw wzbudza, szkoda tylko że wszystkie napisy tak mikroskopijne, a napisy przy drzwiach: Societé historique polonaise zastawione szerokiemi żelaznemi halabardami. Już mnie ochota brała odstawić je, ale wszechobecny Sergent byłby się zapewne oparł takim zakusom. W aneksie rosyjskim, nad marmurami chęcińskimi jest napis wielkimi literami ‘Royaume de Pologne’ etc., toć już w Trocadéro mogły były być daleko śmielsze. Każcie chociaż te halabardy odstawić” (Biblioteka PAN w Kórniku, Listy do Celichowskiego, rkps AB 91, k. 106).

[2] „Byłaby to więc, że się tak wyrażę, niejako filia do głównego zbioru Narodowego Paryskiego […] co do obcej części Zbiór Książek, jest nie takiej wartości, jak zbiór Rycin, ta wartość jest zupełnie Artystyczna i na ocenienie jej prawdziwych znawców potrzeba; o tyle więc byłby ten Zbiór dla Kraju nader szacowny, o ile nierozerwany, mógłby kiedyś za zarodek do Gabinetu Rycin Publicznych służyć, zwłaszcza, że Emigracji bezpośrednio wielkiego by pożytku nie przyniósł (Rosset, Legat Macieja Wodzińskiego, s. 12).

[3] Kolekcja Czartoryskich z Puław, ukryta w Królestwie Polskim i Galicji po powstaniu listopadowym, w latach 40. kiedy udało się naprawić finanse rodziny i zdjąć sekwestry z jej majątków, a w efekcie zakupić Hotel Lambert, była systematycznie przewożona do Paryża, co trwało prawie do samej decyzji o wycofaniu zbiorów z Francji do Krakowa w latach 70.

Print Friendly, PDF & Email

Tomasz de Rosset

Kierownik projektu. Profesor UMK w Toruniu, historyk sztuki, muzeolog, badacz i znawca historii i teorii kolekcjonerstwa oraz muzealnictwa, autor wielu publikacji z tej dziedziny; członek ICOM, Rady Naukowej „Muzealnictwa”, kierownik Studiów Podyplomowych w Zakresie Zarządzania i Ochrony Kolekcji Muzealnej na UMK.

Dodaj komentarz